Dzisiaj cały dzień cewnik i nic, chociaż już większa nerwówka. Niby cały dzień alert, ale jednak… czekanie. Czytam sobie „Przebudzenie” Sama Harrisa i zastanawiam się, czy jeśli każda chwila jest wyjątkowa, to czy w tej jest coś, co czyni ją bardziej wyjątkową od innych? Może nie. Ale w tę myśl staram się bardziej świadomie i uważnie przezywać dzisiejszy dzień. Niecodzienność sytuacji nie zasłania szczegółów życia rutyną. Włosy i oczy J. są przepiękne, jak zawsze. A jej uśmiech mógłby mi zastąpić wszystkie słoneczne dni.
Po powrocie na noc do domu, mam wciąż w głowie zdesynchronizowaną pieśń sześciu szpitalnych wind, krążących bez przerwy pomiędzy piętrami. Koszmar.
Co o tym myślisz?
+1
+1
+1
+1
+1
+1
+1