Dziwię się, że piszę to dopiero dzisiaj, bo wczoraj miałem dużo czasu, kiedy leżałem cały dzień w łóżku. Jednakże jestem leniem i mi się nie chciało.
Historia jest taka, że karmiłem wczoraj rano Młodą, a że jestem chory to zacząłem kaszleć… i rozwaliłem sobie coś w plecach. Do łóżka doczłapałem się z pomocą J. A później wyszedłem z niego już tylko dwa razy na siku. Ciężko mi się było przekręcić albo przesunąć, nie wspominając o wstawaniu. Generalnie było źle.
Dzisiaj rano przyjechali teściowie. Teść jest masażystą i przyjechał mi pomóc. Okazało się, że podczas kaszlu przekrzywił mi się piąty rdzeń lędźwiowy i już nie wrócił do dobrej pozycji. Zamiast tego naciskał na dysk, przez co ściśnięty był cały nerw. Masaż pleców był całkiem przyjemny, ale gorsze okazało się rozmasowywanie pośladka, co było potrzebne, bo przez krzywy krąg był też jakiś problem z ukrwieniem bioder, czy tam nóg…. W każdym razie było to bardzo nieprzyjemne. Przy okazji odkryłem, że podobny ból, w tym samym pośladku, mam częściej, tylko rzadko jest tak intensywny. Mam nie siadać z nogą założoną na nogę i na podkurczonej nodze, żeby nie przekrzywiać tak kręgosłupa. Zobaczymy co z tego wyjdzie, bo siedzę dużo, a takie nawyki mam od dawna.