2023-11-21: Poranne cappuccino z Młodą.

Dzisiaj rano starłem się wcielić w życie wnioski z wczorajszej modlitwy. Kiedy poszedłem rano do Młodej, byłem uśmiechnięty. Powiedziałem jej, że zaraz przyniosę jej Danio i podgrzałem je od razu w kuchni, żeby mogła je szybko zjeść. Trochę byłem niewyspany, więc jeszcze się położyłem, ale dużo się przytulaliśmy i trochę ją miziałem. Pomyślałem, że muszę się jakoś zebrać i że może cappuccino mi w tym pomoże. Poszliśmy razem do kuchni rodziców, bo Młoda chciała bardzo mi towarzyszyć, i razem wyklikaliśmy kawę na ekspresie. Zanim poszedłem do pracy, posiedzieliśmy jeszcze chwilę razem i poczytaliśmy.

J. mówi, że Młoda rano była bardzo szczęśliwa.

2023-11-20: Wnioski podwójnej modlitwy.

Dzisiaj J. w Namiocie Spotkania, a ja w Examenie doszliśmy do podobnych wniosków – musimy poświęcać więcej czasu Młodej.

Pomijając to, że to, że przyszły nam do głowy takie same myśli, jest dla mnie śladem Boga, to jak później wspominałem moje dzisiejsze interakcje z Młodą, to żałowałem, że nie zachowałem się inaczej. Na przykład na moich dąsach z niewyspania traci głównie ona, bo to ją rano, zamiast uśmiechu, widok mojej nadąsanej mordy.

Żałuję tego, że kiedy dzisiaj przyszła do mnie z książeczką „Bolka i Lolka” i się mnie zapytała, czy jej przeczytam, to tego nie zrobiłem. I że się denerwowałem, kiedy długo jadła kolację. Nie spędzam z nią tak dużo czasu. Nie chcę, żeby jego większość to były nerwy i pilnowanie jej. Chcę to zacząć od jutra zmieniać.

Tym bardziej, że widzę, jak bardzo ona mnie kocha. Dzisiaj byłem jedyną osobą, którą po modlitwie, oprócz Dania buziaczka i krzyżyka, przytuliła.

2023-11-18: Napięcie odchodzi gwałtownie.

Dzisiaj najbardziej jestem chyba wdzięczny za to, że pomimo tego, że prawie w ogóle się nie starałem, nie pokłóciliśmy się i cały dzień był raczej pogodny.

Zaczęło się od tego, że rano spadł śnieg. Młoda oglądała go przez okno, stojąc na małym stoliku w jej pokoju. Ja leżałem z J. na materacu. Mnie nie chciało się wstać, a ona chciała się poprzytulać. Po chwili, kiedy Młoda skończyłaś oglądać śnieg, wróciła do nas i zaczęliśmy razem oglądać Bluey na telefonie. Leniwy sposób na początek dnia, zazwyczaj nie jestem fanem czegoś takiego, ale dzisiaj nie miałem po prostu siły. Skoro nie miałem już powodu, żeby szybko wstać, wolałem poleżeć tyle, ile się da.

Śniadanie było na wpół nerwowe, ale na szczęście bez strat w ludziach i chyba w relacjach. Zaczęliśmy jak zwykle, w dość chaotyczny sposób. Młoda pobiegła układać puzzle na stole, J. przygotowywała chaczapuri, a ja stałem z Młodszą na rękach i śpiewałem Godzinki. Ostatnio często je śpiewamy razem w soboty. Nerwy zaczęły się chwilę później, kiedy zacząłem robić omlet. Młoda chciała rozbijać ze mną jajka, a że J. uczyła ją wcześniej jak się to robi, to dałem jej jedno. Młoda poprzekręcała jajko w ręce, po czym z rozmachem rozbiła je o blat. Mała strata, ale czułem się zmęczony i nie do końca rozbudzony, więc poniosło mi to poziom kortyzolu we krwi. Nie polepszyło sytuacji to, że J., chcąc pomóc Młodej, zbiła z nią na blacie jeszcze dwa jajka. Normalnie bym się tym nie przejął, ale byłem tak dziwnie zmęczony, że wytrąciło mnie to z równowagi. Wyszedłem na chwilę z kuchni, ochłonąłem i po chwili było już lepiej. Pretensji udało się uniknąć.

Reszta dnia upłynęła pod sztandarem braku planów i odpoczynku. Ja starałem się spędzać czas z dziewczynkami, chociaż trochę przysypiałem, potem też i mi udało się odpocząć, korzystając z tego, że poszedłem położyć Młodszą spać. Pomodliłem się trochę i pooglądałem coś, trzymając ją śpiącą na kolanach, bo nie chciała dać mi się odłożyć.

J. w tym czasie sprzątała trochę w domu i zmieniała naklejki na oknach z jesiennych na świąteczne.

Wieczorem pojechaliśmy we dwoje na zakupy, zostawiając dziewczynki pod opieką babci. Taka prawie randka.

2023-11-17: Koniec pracowitego tygodnia.

Ten tydzień był mocny. Trochę ciężki. Raczej nie bolesny, ale pełen napięcia. Ja miałem masę pracy, bo w zespole jedna osoba chora i dwie na urlopie, przez co musiałem przejąć wszystkie ich obowiązki, w tym przygotowanie User Stories do planningu, naprawa kodu zepsutego po mergach i pomoc w różnych bugach i testach.

Julia nie miała lżej, bo źle się czuje – jest na wpół chora, a dziewczyny też chorują. Także wszyscy mieliśmy napięty czas.

Ale nie było źle. Było dobrze. Było dużo czułości i uśmiechów i to nawet pomimo tego, że cały czas pracowałem z domu, a zazwyczaj jestem przez to bardziej nerwowy.


Chyba muszę też tutaj wspomnieć o modlitwie i o tym, co Bóg robi w moim życiu, bo ostatnio zaczynam to zauważać. Pisanie o tym mi pomaga. Jestem bardziej spokojny, ale nie dlatego, że modlitwa ma taki efekt psychologiczny, ale dlatego, że zaczynam bardziej wierzyć — ufać Bogu, że faktycznie nie muszę się martwic, że on sam poniesie mnie, moją rodzinę i wszystkie moje sprawy.

Ostatnio w Hallow, z którym ostatnio się modlę, była medytacja nad wierszem Świętego Franciszka Salezego, „Zachowaj spokój”. Wyrzucę go tutaj, bo chyba najlepiej oddaje myśl, którą ostatnio najbardziej mnie prowadzi.

Nie patrz z lękiem na zmiany w życiu.
Raczej patrz na nie z nadzieją, że gdy przyjdą,
Bóg, do którego należysz,
przeprowadzi cię bezpiecznie przez wszystkie trudy.
A kiedy nie będziesz mógł ich unieść,
Bóg poniesie cię na swoich ramionach.

Nie obawiaj się tego, co może wydarzyć się jutro.
Ten sam odwieczny Ojciec, który troszczy się o ciebie dzisiaj,
będzie opiekował się tobą jutro i każdego kolejnego dnia.
Albo uchroni cię przed cierpieniem
albo da ci niezawodną siłę do jego zniesienia.

Wycisz się
i odsuń od siebie wszelkie niespokojne myśli i wyobrażenia.

2023-11-15: Ikony

Zawiesiliśmy ostatnio dwie ikony w domu. Pierwszą, ikonę Świętej Rodziny, kupiliśmy na trzecią rocznicę ślubu. Zawiesiliśmy ją w kuchni, bo tam spędzamy najwięcej czasu.
Drugą dostałem kiedyś od znajomej. Do dzisiaj stała u nas w sypialni, ale chciałem, żeby wisiała w korytarzu. Chciałbym mieć jakiś obraz w każdym pokoju. Pomagają pamiętać o pomocy i opiece Boga i Maryi. Z tego samego powodu zacząłem ostatnio nosić Cudowny Medalik.

2023-11-10: Czteroosobowy grobbing.

W tym roku po grobach jeździmy już całą czwórką. Na dwie tury, żeby nie marnować całego dnia na stanie we wszystkoświętowych korkach.

Cieszę się, że możemy na te kilka cmentarzy pojechać całą rodziną. Młoda pomagała mi zapalać znicze i modliła się z nami, a ja opowiadałem jej, do kogo tutaj przyszliśmy. Myślę, że to też ważne dla moich rodziców i dziadków — że sami jeździmy na groby naszych krewnych i że pokazujemy je naszym dzieciom.

2023-11-05: Złap mnie, jeśli potrafisz.

Poszliśmy dzisiaj na okołorocznicową randkę, zafundowaną nam przez moich rodziców. Fundacja przebiegła w dwojaki sposób – po pierwsze dostaliśmy od nich bilety do Teatru Muzycznego na musical „Złap mnie, jeśli potrafisz”, po drugie obiecali nam zająć się maluchami. Tak się też stało i w niedzielny wieczór wybraliśmy się razem na spektakl. To był pierwszy raz w moim życiu, kiedy siedziałem na balkonie..

2023-11-02: Martensy po raz drugi.

Kilka rzeczy naraz zadziałało w moim życiu. Po pierwsze, zacząłem kilkanaście tygodni temu czytać cykl „Felix, Net i Nika” od najnowszych książek, do najstarszych. Po drugie, przez P.B. i M.P. zacząłem słuchać Artura Andrusa. Po trzecie, bardzo polubiłem tańczyć z Młodą do piosenki „Glanki i Pacyfki”. Słuchając jej po raz setny, zdecydowałem się kupić buty, które kiedyś uwielbiałem, czyli Martensy.

Zdarzyło się akurat tak, że pracowałem z domu i Salesforce przestał działać przez jakąś globalną awarię, więc poprosiłem J., żebyśmy szybko się zebrali, wsiedliśmy w auto i pojechaliśmy na Piotrkowską do sklepu z Martensami, który prowadzi starszy pan pod numerem 26.

Zależało mi na tym, żeby pojechać tam całą rodziną, bo wydawało mi się, że ten sklep może mieć ciekawy klimat, i rzeczywiście tak było. Schowany w bramie mały pokoik pokryty grafitti, regały z glanami i starszy pan na krześle. Zdecydowałem się na rozmiar 42, bo 41 było na mnie za małe.

I choć później okazało się, że jeden but jest na mnie niestety za duży, to ten krótki wyjazd i tak był bardzo owocny przez czas, który mogliśmy razem spędzić, spacerując przy pięknej pogodzie.

W drodze do tego sklepu znaleźliśmy też sklepik z dewocjonaliami, w którym kupiliśmy ikonę Świętej Rodziny. Już niedługo, 11 listopada, w dniu naszej kolejnej rocznicy ślubu, zawisła ona u nas w kuchni.

Wieczorem pojechaliśmy jeszcze do Biedronki i kupiliśmy dziewczynom dwa małe fotele :)