Zawsze miałem problem z odpoczynkiem. Od kiedy urodziła się Młoda, przez długi czas odpoczywałem bardzo rzadko. Czasem może udawało mi się „ukraść” trochę czasu, żeby się położyć, poczytać, obejrzeć coś, albo w coś pograć, ale nie potrafiłem wygospodarować czasu na nic dłuższego — na spotkanie się z kolegami, wyjście na siłownię. Miałem poczucie winy, że zostawiam dziewczyny same. Po pracy starałem się pomagać J., ile tylko mogłem. Wolne miałem zazwyczaj w nocy, chociaż wtedy też często nadganialiśmy jakieś obowiązki domowe, albo po prostu robiliśmy coś razem. Czas dla siebie samego ograniczałem do minimum.
Czytaj dalej O tym, jak okazało się, że jednak nie jestem robotemBałaganu naszego powszedniego…
Dzisiejszy wpis jest nieco na odstresowanie i uporządkowanie myśli, które są we mnie. Będzie o bałaganie, czyli o czymś, co generalnie mnie stresuje.
Czytaj dalej Bałaganu naszego powszedniego…Wrześniowe rozczarowanie Suntago
Dzień wytchnienia
We wrześniu udało się nam zgrać z rodzicami J. i znaleźć czas na realizację jednego z planów, który był w mojej głowie młodego ojca niemal niemożliwy do zrealizowania — zostawienie Młodej u dziadków i wyjazd na cały dzień na małżeńską wycieczkę do Suntago.
Czytaj dalej Wrześniowe rozczarowanie Suntago