2022-12-24: J. ratuje Święta

Tegoroczna wigilia była całkiem spokojna, rodzina i obfita w śmiech. I bez pretensji i narzekań. I z pasterką. I bardzo się tym cieszę.


Mój pomysł na niemarudzenie był w pewnym momencie zawieszony na włosku, bo noc była ciężka – Młoda budziła się kilka razy, a ja byłem jakoś wyjątkowo wrażliwy, przez co strasznie się irytowałem, a później nie mogłem zasnąć. Miałem już w głowie, że dzisiejszy dzień będzie nerwowy, że będę zmęczony i zirytowany, że pewnie będę przez to niemiły i w jakiś sposób spowoduję, że kolacja wigilijna będzie do kitu. Uratowała mnie żona, która zobaczyła jak się czuję, i rano od razu powiedziała, że zajmie się trochę Młodą, żebym mógł odespać. Od razu zrobiło mi się głupio, że się tak denerwowałem. I tak J. uratowała Święta :)


Z takich przemyśleń świątecznych, to mam kilka pomysłów, które może zrealizuję – napisanie jakoś historii mojego życia, historii mojej wiary. Trochę mi się sprawy związane z Bogiem reorganizują w głowie i myślę, że może takie spojrzenie w tył na moje życie może mi pomóc zobaczyć, gdzie teraz się znajduję.

2022-12-23: Kartki świąteczne. Antykruchość.

Dzisiaj dzień pisania i wysyłania kartek świątecznych. Wyślemy w tym roku cztery. Dość późno, i na pewno nie dojdą na święta, ale nie bardzo się tym przejmuję. Dojdą prędzej czy później, a jak to będzie nawet za tydzień, to po prostu przedłużą radość Świąt. W przyszłym roku chciałbym ich wysłać więcej, i może własnej roboty. Moi rodzice mieli całą torbę kartek, które dostali kiedyś z różnych okazji, chociaż nie pamiętam, czy sami wysyłali kartki. Ale podoba mi się ten koncept, ten pomysł, zwłaszcza, jeśli w kartce wpisze się coś więcej niż życzenia, na przykład krótki liścik. Robi się z tego coś cennego i osobistego, a nie ma już dużo takich rzeczy w przesyconym technologią świecie. Pisanie takiego liściku daje mi poczucie obcowania ze światem świętym światem głębokich relacji, w których dba się o takie gesty.


Czytam sobie, a raczej słucham „Antykruchość” i staram się znaleźć sposoby włączenia tej wiedzy w moje życie. Antykruchość to taki system, któremu zmiany, zamiast szkodzić (jak systemom kruchym), pomagają. Kruche systemy są nieodporne na tzw. czarne łabędzie, czyli wydarzenia rzadkie, ale o dużych konsekwencjach, które że względu na swoją małą prawdopodobność, nie dają się przewidzieć, i uwzględnić w modelu ryzyka.


W jakiś sposób te ostatnie kilka dni przygotowania do Świąt jest „antykruche”. Jest dużo do zrobienia, jest chaos, ale przyjęte przez nas, a przynajmniej beze mnie, beztroskie podejście, owocuje tym, że jest bardzo mało nerwów, a tymczasem udało się zrobić wszystko, co mieliśmy zrobić. Bardzo dziwne. Ale daje też nadzieję na przyszłość. Niedługo będziemy mieli dwójkę domagających się uwagi dzieci. Dwukrotnie większy chaos niż do tej pory. Zastanawiałem się, jak rodzice, którzy mają jeszcze więcej dzieci, radzą sobie z ogarnianiem życia… I skąd czerpią jakąś radość, albo wolę, żeby mieć tych dzieci więcej. Przecież kiedy jest więcej, to jest też ciężej. Więcej przejmowania się. Ale może kluczem jest właśnie przejmować się mniej. Może zamiast organizacji i mikrozarządzania, trzeba jakoś zaadaptować chaos, i go wykorzystać.
Albo może z tym brakiem nerwów świątecznych bredzę, bo większość stresu przyjęła na siebie J. Muszę się jej o to zapytać.