J. uświadomiła mnie dzisiaj, że do donoszonej ciąży zostało już tylko półtora tygodnia. Zaczynam się bać.
W zeszłym tygodniu zauważyłem u siebie sporą zmianę i dużą dawkę radości z życia. Wzięło się to stąd, że po terapii zdecydowałem się wrzucić na luz, odpuścić sobie bardziej i generalnie mniej się martwić. Zaczęliśmy kłaść Młodą później, nie o określonej godzinie, tylko dopiero kiedy widzieliśmy, że jest zmęczona. Czasami oglądaliśmy z J. film u niej w pokoju, Młoda bawiła się obok nas, a w końcu szła spać po 23, bez zmuszania, bez nerwów. Rodzinne wieczory zrobiły się bardzo przyjemne. Zacząłem też więcej używać przy niej telefonu. Wcześniej bałem się robić nawet coś konkretnego na telefonie. Nie chodziło o marnowanie czasu na fejsie i podobnych stronkach, tylko o sprawdzanie jakichś informacji, czegokolwiek — czułem wyrzuty sumienia, że ona jest przy mnie, a ja się nią nie zajmuję. Po tym, jak dałem sobie taki luz, zacząłem lubić z nią być. Czas z nią przestał być przykrym, ograniczającym obowiązkiem, a wcześniej miewałem takie myślenie, co mnie przerażało. Myślałem, że coś jest ze mną nie tak. Paradoksalnie, kiedy przestałem się martwić i dałem sobie przyzwolenie na robienie tego, czego chcę, zacząłem więcej czasu poświęcać Młodej. Czas na telefonie i spędzony na innych takich „ucieczkach” został ograniczony do minimum. Życie rodzinne stało się czymś radosnym i dającym szczęście.
Piszę o tym w czasie przeszłym, dlatego, że znowu mam z tym problem. W ten weekend bawię się trochę w setupowanie iPhone’a mojej siostry, którego mi pożyczyła, żebym mógł zobaczyć jak się korzysta na codzień z iOS. Zajmuje mi to trochę czasu, bo bardzo lubię dokładnie sprawdzać możliwości takich sprzętów, wygrzebać wszystkie ukryte funkcje i smaczki, które powodują, że codzienne korzystanie jest przyjemniejsze. A kiedy znajduję coś, co jest według mnie bardzo niewygodne, to mam jeszcze więcej zapału, żeby znaleźć jakieś obejście. W iOS znalazłem po przesiadce z Androida wiele takich rzeczy, więc trochę mnie wciągnął. Ten weekend spędzamy w domu, bo Młoda jest chora, wiec z braku innych atrakcji bardzo zabiega o uwagę. Graliśmy przez te dwa dni dużo z moimi rodzicami w Rummikub, siedzieliśmy wiec sporo w ich części domu. Młoda bardzo dużo bawiła się z dziadkiem, a mnie bardzo wciągała konfiguracja iPhone’a. Dorzućmy do tego jeszcze niewyspanie po całym tygodniu i mamy bardzo podatny, drażliwy grunt dla poczucia winy. Cały czas myślałem, że to ja a nie mój tata, powinienem się bawić. Że nie powinienem spędzać tyle czasu na moich rzeczach, zwłaszcza takich błahych. Przez to napięcie we mnie robiłem się zły i na Młodą i na siebie samego. J. mówiła mi, że jest okej, ale ciężko mi zaufać lżejszemu osądowi sytuacji, kiedy sam siebie sądzę tak surowo. W każdym razie myślę, ze będę musiał zmieniać moje myślenie bardziej w tym kierunku i ufać, że będzie dobrze. Dobre rezultaty takiego podejścia już widziałem.
Będę się starał.