Dzisiaj jest taki dzień, że się czuję fest zmęczony i niedospany po tych kilku ostatnich dniach i nocach, i czuję się niezadowolony, a jeszcze dziewczyny dużo mi jęczą i marudzą. Młoda, bo jest chora, a J., bo ją wszystko boli pod koniec ciąży. Chce mi się nie robić nic i być opryskliwym dla wszystkich, żeby pokazać, że jestem zmęczony, moje potrzeby są niezaspokojone, i nie będę kolaborował. Ale chcę zrobić coś odwrotnego, czyli starać się, żeby była jak najlepsza atmosfera w domu. Nie wiem, czy to się uda, ale spróbuję.
Tag: potrzeby
2023-01-27: Odpuszczanie. Wciąż trudne usypianie.
Ostatnie dni to nauka odpuszczania. I nerwy, tak czy inaczej. Nauka odpuszczania przez większy luz w ciągu dnia i bardzo przyjemne wieczory razem, bez bardzo długiego usypiania Młodej. Po prostu siedzimy razem do późna, a kiedy oglądamy film, to też z nią. Przez jakiś czas ogląda, później idzie się bawić, i to też jest bardzo przyjemne. Pierwsze dwie noce były jednak mimo wszystko stresujące. Pierwsza dlatego, że Młoda nawet bardzo późno nie „padła”, tylko cały czas próbowała się bawić, nawet pomimo leżenia w ciemności na materacu. Ostatecznie J. udało się ją uśpić. Wczoraj to samo. Mi już wysiadły nerwy po leżeniu i byciu kopanym. Chyba to mnie najbardziej dobija, fakt, że nie mogę niczego zrobić. Nie mogę przysnąć, bo Młoda mnie co chwila rozbudza, nie mogę zrobić niczego innego, bo jest ciemno. Ale będę próbował dalej. J. jakoś się udaje ją stosunkowo szybko (około 20 minut?) uśpić. A na razie bardzo się cieszę ze spokojnych, rodzinnych wieczorów.
2023-01-23: Rozwalone opony i nowa taktyka życiowa.
Poniedziałek akcent kładzie na dwóch tematach.
Po pierwsze, byłem na terapii i rozmawialiśmy o tym, że dużo się denerwuję podczas nocnego usypianie Idy. I o jeszcze kilku rzeczach. Podsumowanie rozmowy jest takie, że muszę zacząć trochę mniej oczekiwać od siebie, J. i Młodej, bo taka presja, jaką w tej chwili na siebie nakładam, może się dla nas źle skończyć. Także mam sobie więcej odpuszczać i ten blog może być dobrym sposobem sprawdzania, w jakim stopniu udaje mi się to postanowienie realizować.
Po drugie, wracając z terapii, wjechałem w dziurę i rozwaliłem dwa koła :)
Zresztą nie tylko ja, bo chwilę po mnie w tę samą dziurę wjechała jakaś pani i też zepsuła sobie dwa koła. Zadzwoniliśmy na policję, a po paru minutach przyjechały jeszcze dwa samochody, których właściciele rozwalili sobie w tym miejscu koła, i teraz wracali, żeby porobić zdjęcia dziury. Później dowiedziałem się, że moja siostra godzinę wcześniej też rozwaliła sobie oponę w tym samym miejscu.
Opony nie nadają się już niestety do niczego, ale mam nadzieję, że ze zdjęciami i raportem policji uda się uzyskać jakieś odszkodowanie od miasta,
2022: Podsumowanie roku
Na koniec tego roku postanowiłem napisać takie podsumowanie, zrobić taki checkpoint, żebym kiedyś mógł łatwiej prześledzić, co się u mnie kiedy działo. No i podziękować za dobro, które dostałem. Pisanie bloga pozwala mi spojrzeć na moje życie w pewien sposób z trzeciej osoby, trochę jak na bohatera powieści. Uwalnia od niektórych uczuć, pozwala zobaczyć więcej. Ciekaw jestem, co będzie dalej.
Czytaj dalej 2022: Podsumowanie roku2022-12-24: J. ratuje Święta
Tegoroczna wigilia była całkiem spokojna, rodzina i obfita w śmiech. I bez pretensji i narzekań. I z pasterką. I bardzo się tym cieszę.
Mój pomysł na niemarudzenie był w pewnym momencie zawieszony na włosku, bo noc była ciężka – Młoda budziła się kilka razy, a ja byłem jakoś wyjątkowo wrażliwy, przez co strasznie się irytowałem, a później nie mogłem zasnąć. Miałem już w głowie, że dzisiejszy dzień będzie nerwowy, że będę zmęczony i zirytowany, że pewnie będę przez to niemiły i w jakiś sposób spowoduję, że kolacja wigilijna będzie do kitu. Uratowała mnie żona, która zobaczyła jak się czuję, i rano od razu powiedziała, że zajmie się trochę Młodą, żebym mógł odespać. Od razu zrobiło mi się głupio, że się tak denerwowałem. I tak J. uratowała Święta :)
Z takich przemyśleń świątecznych, to mam kilka pomysłów, które może zrealizuję – napisanie jakoś historii mojego życia, historii mojej wiary. Trochę mi się sprawy związane z Bogiem reorganizują w głowie i myślę, że może takie spojrzenie w tył na moje życie może mi pomóc zobaczyć, gdzie teraz się znajduję.
2022-12-15: Całkiem miły dzień
Nadszedł ten dzień, kiedy nie narzekam, nie rozmyślam, tylko po prostu dziękuję :)
Dzisiaj, pomimo tego, że dzień pracy był dość zabiegany, i kompletnie nie miałem siły ani ochoty się zająć czymś dobrym, J. z resztą też nie, zdecydowaliśmy się jednak zapytać naszych znajomych, czy chcą się z nami spotkać, coby samemu w domu nie siedzieć. I żeśmy się spotkali, i brak energii szybko zmienił się w radość ze spotkania :)
I za to jestem bardzo wdzięczny :)
Problemy pierwszego świata
Mam w życiu naprawdę dobrze. Mam gdzie mieszkać, mam samochód, mam żonę, małe dziecko, drugie w drodze. Mam dobrze płatną pracę, jestem programistą, więc jest to praca biurowa, ale mogę pracować z domu. Nawet z łóżka. Bajka.
Czytaj dalej Problemy pierwszego świata2022-12-14: Zamuła w mózgu
Dni, których bardziej nie lubię, to takie, kiedy mam taką zamułę w mózgu, że ledwie wiem, co się wokół mnie dzieje. Coś tam robię, ale powoli, i ciężko jest mi się skupić. Najgorsze jest to, że kompletnie nie mam pomysłu, jak sobie z tym radzić. Może trochę zmiany kontekstu i wysiłku by pomogło, ale nie zawsze mogę sobie na to w danej chwili pozwolić. Może profilaktyka byłaby lepsza. Wydaje mi się, że w zapobieganiu pomaga m. in.:
- Wysiłek fizyczny, może być rano, może być wieczorem (ale wtedy nie mam efektów w pracy).
- Mniej korzystania z telefonu i innych rozpraszaczy.
- Zimny prysznic. W sumie ciepły też może być, ale to zależy od pory dnia i tego, jak ogólnie się czuję.
- Blokowanie sobie czasu pracy, np. przez ustawienie sobie trybu „nie przeszkadzać”.
- Robienie przerw. Zwłaszcza w domu mam z tym problem, bo jakoś głupio mi tak zrobić sobie kawę i ją pić 10 minut, kiedy w pokoju obok J. bawi się z Młodą, ale bawienie się z nimi nie pomogłoby mi aż tak — to byłoby jak przechodzenie z jednego hałasu w drugi. A taka przerwa, 10 minut, kiedy tylko piję kawę i czytam książkę (albo nie robię nic — w każdym razie nie gapię się w telefon), bardzo dużo mi daje. Myślę, że to przede wszystkim efekt psychologiczny, że tak sprężam się w sobie, i później mogę już się skupić na pracy.
Dużo mam problemu z odpoczywaniem w domu. Myślę, że jest to coś, co wyniosłem z mojej rodziny. Mam poczucie winy, kiedy odpoczywam. Zwłaszcza kiedy ktoś coś robi obok. Nawet jeśli to miałoby mi poprawić moją ogólną produktywność. Wyobrażam sobie, że wszyscy myślą, że się lenię. Ale o tym może więcej kiedy indziej. Już z resztą trochę o tym pisałem we wpisie „O tym, jak okazało się, że jednak nie jestem robotem„. Mam tutaj trochę mentalność niewolnika. Jeśli ktoś obok mnie pracuje, to nie mogę robić przerwy, nawet jeśli mam taką potrzebę, i pomogłaby mi ona w pracy. Staram się to zmienić i mniej się przejmować tym, co pomyślą inni, albo w jaki sposób mogą mnie skrytykować. Zwłaszcza że zazwyczaj mnie nie krytykują. Lęki z dzieciństwa nie zawsze sprawdzają się na szczęście w dorosłości.
Swoją drogą pisanie dziennika albo bloga też mi pomaga ;)
Jeszcze update z wieczora – dzięki Kochanie za to, że zajęłaś się Młodą i mogłem wziąć długi, ciepły prysznic, to też bardzo pomaga :D
2022-12-10: Hybrid Calisthenics i chęć do życia
Miałem taki okres w moim życiu, że wstawałem rano, brałem zimny prysznic, potem ćwiczyłem, szedłem do pracy, i tak codziennie. Czasami kolejność się zmieniała, najpierw była praca (ewentualnie długa modlitwa, czy medytacja wcześniej), potem praca, potem siłownia, zimny prysznic i sauna. To był taki fajny okres w moim życiu, że wydawało mi się, że w sumie wszystko mam obcykane. Cały czas był we mnie taki niepokój, który mnie pchał na przód, który mówił, że jest coś więcej, ale on był dość pozywyny, pchał mnie do zmiany. Czułem też jednak lęk, który jest we mnie do teraz, że to wszystko, co robię, jest nic nie warte.
Od tamtego czasu sporo się zmieniło w moim życiu. Ożeniłem się, urodziła się nam Młoda, czekamy na kolejne maleństwo. To, co miałem już poukładane, daje teraz owoce, ale jednocześnie okazało się, że przybyło sporo rzeczy, które muszę dopiero uporządkować – życie małżeńskie, rodzinne, nowe obowiązki. Cały czas jeszcze się w tym gubię, a moja tendencja do widzenia głównie własnych błędów, braków i słabości, nie pomaga, rodzi raczej beznadzieję i pesymizm. Dużo się martwię. Myślę, że przez to duża część moich dni zmienia tryb „życie” na „przeżycie”. Cieszę się, kiedy dzień się już kończy, a jednocześnie mam wyrzuty sumienia, że powinienem się cieszyć; że wszystko jest dobrze.
Wczoraj miałem jeden z takich cięższych dni. Rano lekarz, później praca, w której starałem się zrobić jak najwięcej. Do tego jakieś inne napięcia. Wieczorem byłem bardzo rozbity. Czułem, że potrzebuję jakoś rozładować tę energię, chciałem pojechać na siłownię, trochę wyjść z domu i zmienić kontekst, ale myślałem sobie, że powinienem spędzić czas z dziewczynami, a tak to wrócę dopiero na usypianie. Pomogła mi J., która powiedziała, żebym pojechał. Wysiłek pozwolił mi pozbyć się męczących myśli i napięcia. Dzisiaj zacząłem się zastanawiać, jak mógłbym ćwiczyć częściej. Chciałbym mieć lepszą kondycję ze względu na zdrowie i fizyczne i psychiczne, i na dzieciaki – myślę, że jeśli sam będę żył zdrowo, to będę mógł je też tego nauczyć. Przypomniałem sobie o gościu prowadzącym kanał Hybrid Calisthenics. Zawsze podobało mi się jego pozytywne nastawienie i autentyczność. Chcę obejrzeć trochę jego filmików i zacząć wdrażać jakiś regularny wysiłek do mojego życia. Ale nie o tym. Na swoim kanale ma też między innymi filmik o zimnych prysznicach. Obejrzałem początek i zacząłem się zastanawiać, jak wyglądałoby moje życie, gdybym zaczynał dzień od zimnego prysznicu. Tak aktywnie. Nie jako tortury, ale jako zdrowego rozbudzenia się, zastrzyku energii i pobudzenia, którego bym chciał, żeby od razu zacząć żyć. Jak by to mogło zmienić moje myślenie, gdybym wkładał w życie więcej energii, i żył bardziej pozytywnie. Gdybym nie poddawał się biernie rytmowi dnia, kończąc wieczór wyczerpaniem, chęcią tylko i wyłącznie leżenia na łóżku i odpoczynku przed kolejnym dniem wypełnionym rzeczami, których nie chcę robić, tylko proaktywnie stawiał czoła wyzwaniom, które przede mną stoją, przykładając się do nich nawet wtedy, kiedy sytuacja mnie nie zmusza. Może byłbym bardziej zdrowy i zadowolony z mojego życia? Chcę tego spróbować.
O tym, jak okazało się, że jednak nie jestem robotem
Zawsze miałem problem z odpoczynkiem. Od kiedy urodziła się Młoda, przez długi czas odpoczywałem bardzo rzadko. Czasem może udawało mi się „ukraść” trochę czasu, żeby się położyć, poczytać, obejrzeć coś, albo w coś pograć, ale nie potrafiłem wygospodarować czasu na nic dłuższego — na spotkanie się z kolegami, wyjście na siłownię. Miałem poczucie winy, że zostawiam dziewczyny same. Po pracy starałem się pomagać J., ile tylko mogłem. Wolne miałem zazwyczaj w nocy, chociaż wtedy też często nadganialiśmy jakieś obowiązki domowe, albo po prostu robiliśmy coś razem. Czas dla siebie samego ograniczałem do minimum.
Czytaj dalej O tym, jak okazało się, że jednak nie jestem robotem