2023-11-17: Koniec pracowitego tygodnia.

Ten tydzień był mocny. Trochę ciężki. Raczej nie bolesny, ale pełen napięcia. Ja miałem masę pracy, bo w zespole jedna osoba chora i dwie na urlopie, przez co musiałem przejąć wszystkie ich obowiązki, w tym przygotowanie User Stories do planningu, naprawa kodu zepsutego po mergach i pomoc w różnych bugach i testach.

Julia nie miała lżej, bo źle się czuje – jest na wpół chora, a dziewczyny też chorują. Także wszyscy mieliśmy napięty czas.

Ale nie było źle. Było dobrze. Było dużo czułości i uśmiechów i to nawet pomimo tego, że cały czas pracowałem z domu, a zazwyczaj jestem przez to bardziej nerwowy.


Chyba muszę też tutaj wspomnieć o modlitwie i o tym, co Bóg robi w moim życiu, bo ostatnio zaczynam to zauważać. Pisanie o tym mi pomaga. Jestem bardziej spokojny, ale nie dlatego, że modlitwa ma taki efekt psychologiczny, ale dlatego, że zaczynam bardziej wierzyć — ufać Bogu, że faktycznie nie muszę się martwic, że on sam poniesie mnie, moją rodzinę i wszystkie moje sprawy.

Ostatnio w Hallow, z którym ostatnio się modlę, była medytacja nad wierszem Świętego Franciszka Salezego, „Zachowaj spokój”. Wyrzucę go tutaj, bo chyba najlepiej oddaje myśl, którą ostatnio najbardziej mnie prowadzi.

Nie patrz z lękiem na zmiany w życiu.
Raczej patrz na nie z nadzieją, że gdy przyjdą,
Bóg, do którego należysz,
przeprowadzi cię bezpiecznie przez wszystkie trudy.
A kiedy nie będziesz mógł ich unieść,
Bóg poniesie cię na swoich ramionach.

Nie obawiaj się tego, co może wydarzyć się jutro.
Ten sam odwieczny Ojciec, który troszczy się o ciebie dzisiaj,
będzie opiekował się tobą jutro i każdego kolejnego dnia.
Albo uchroni cię przed cierpieniem
albo da ci niezawodną siłę do jego zniesienia.

Wycisz się
i odsuń od siebie wszelkie niespokojne myśli i wyobrażenia.

2023-04-06: Linia w głowie. 

Uczę się dzisiaj do egzaminu jednego z certyfikatów Salesforce’owych. Zawsze mam z tym problem, bo trochę nuda, dużo oczywistych rzeczy, albo takich, które kojarzę, ale z głowy nie powiem, gdzie co można ustawić. Ale jestem w stanie się szybko dowiedzieć, więc bardzo nie chce mi się tego uczyć. Ale trochę się trzeba tego wykuć, jak chcę mieć ten certyfikat, a chcę, bo może pomoże mi to kiedyś dostać awans albo lepszą pracę. Albo jak już zrobię te podstawowe certyfikaty, to zacznę się uczyć do jakichś trudniejszych, które nie będą już takie nudne. 

Może to dobre ćwiczenie w angażowaniu się w rzeczy, które nie do końca chce mi się robić, a robić je trzeba. 

Żeby trochę sobie umilić naukę i trochę się pobawić, uczę się korzystając z dwóch iPadów. Na iPadzie 9 J. otworzyłem sobie PDFa, z którego się uczę, a na moim mini 5 robię notatki i mapę myśli. Ależ mnie meczy myśl, że to fanaberia. Że sobie wymyślam jakieś zabawy zamiast po prostu się uczyć z kompa i robić notatki na kartce. Tak się przecież robi. Tak bym to robił w szkole, gdzie nie miałbym dwóch iPadów, a jakbym je miał, to nikt by mi ich nie pozwolił używać. Chciałbym sobie wbić do głowy, że robienie czegoś w sposób niestandardowy, ale za to taki, który mnie cieszy, jest spoko, ale ciężko to idzie. Mój wewnętrzny krytyk mówi, że to jednak wymysł, fanaberia i że powinienem to robić normalnie. Nawet wiem, czyim głosem mówi. 

2023-01-19: Piąta rocznica pracy w Accenture.

Dzisiaj w biurze świętowałem moją piątą rocznicę pracy w Accenture :) Co prawda przypadła ona miesiąc temu, 17 grudnia, ale miałem już wtedy urlop, więc nie byłem w pracy.

Kiedy zaczynałem, mój ówczesny team leader kończył właśnie 5 lat pracy, i pamiętam, że podczas community meeting był wywołany na środek, i dostał jakąś nagrodę czy coś takiego. W tamtych czasach świętowaliśmy też awanse balonikami przywiązanymi do biurka – kiedy przychodziliśmy do pracy, widzieliśmy, że ktoś ma balonik przywiązany przy biurku przez dziewczyny z recepcji, i wiedzieliśmy, że dostał awans, i że trzeba iść i złożyć mu gratulacje. Niestety po pandemii te zwyczaje zanikły, też pewnie dlatego, że większość osób przeszła na home office i już nie wróciła. Powiedziałem o tym mojej żonie, że trochę mi smutno, że nigdy nie dostałem balonika i że nie miałem takiej imprezy, i J. powiedziała, że w takim razie ona zrobi mi imprezę. Wczoraj po mojej pracy przejąłem Młodą, a J. zrobiła mi pyszny sernik tiramisu z Thermomixa :)

Koledzy śmiali się, że wyrwałem ciasto jakiemuś chłopcu spod przedszkola, ale lekko śmieszny napis nie stał się przeszkodą do mini imprezy 😁

2022-12-14: Zamuła w mózgu

Dni, których bardziej nie lubię, to takie, kiedy mam taką zamułę w mózgu, że ledwie wiem, co się wokół mnie dzieje. Coś tam robię, ale powoli, i ciężko jest mi się skupić. Najgorsze jest to, że kompletnie nie mam pomysłu, jak sobie z tym radzić. Może trochę zmiany kontekstu i wysiłku by pomogło, ale nie zawsze mogę sobie na to w danej chwili pozwolić. Może profilaktyka byłaby lepsza. Wydaje mi się, że w zapobieganiu pomaga m. in.:

  • Wysiłek fizyczny, może być rano, może być wieczorem (ale wtedy nie mam efektów w pracy).
  • Mniej korzystania z telefonu i innych rozpraszaczy.
  • Zimny prysznic. W sumie ciepły też może być, ale to zależy od pory dnia i tego, jak ogólnie się czuję.
  • Blokowanie sobie czasu pracy, np. przez ustawienie sobie trybu „nie przeszkadzać”.
  • Robienie przerw. Zwłaszcza w domu mam z tym problem, bo jakoś głupio mi tak zrobić sobie kawę i ją pić 10 minut, kiedy w pokoju obok J. bawi się z Młodą, ale bawienie się z nimi nie pomogłoby mi aż tak — to byłoby jak przechodzenie z jednego hałasu w drugi. A taka przerwa, 10 minut, kiedy tylko piję kawę i czytam książkę (albo nie robię nic — w każdym razie nie gapię się w telefon), bardzo dużo mi daje. Myślę, że to przede wszystkim efekt psychologiczny, że tak sprężam się w sobie, i później mogę już się skupić na pracy.

Dużo mam problemu z odpoczywaniem w domu. Myślę, że jest to coś, co wyniosłem z mojej rodziny. Mam poczucie winy, kiedy odpoczywam. Zwłaszcza kiedy ktoś coś robi obok. Nawet jeśli to miałoby mi poprawić moją ogólną produktywność. Wyobrażam sobie, że wszyscy myślą, że się lenię. Ale o tym może więcej kiedy indziej. Już z resztą trochę o tym pisałem we wpisie „O tym, jak okazało się, że jednak nie jestem robotem„. Mam tutaj trochę mentalność niewolnika. Jeśli ktoś obok mnie pracuje, to nie mogę robić przerwy, nawet jeśli mam taką potrzebę, i pomogłaby mi ona w pracy. Staram się to zmienić i mniej się przejmować tym, co pomyślą inni, albo w jaki sposób mogą mnie skrytykować. Zwłaszcza że zazwyczaj mnie nie krytykują. Lęki z dzieciństwa nie zawsze sprawdzają się na szczęście w dorosłości.

Swoją drogą pisanie dziennika albo bloga też mi pomaga ;)


Jeszcze update z wieczora – dzięki Kochanie za to, że zajęłaś się Młodą i mogłem wziąć długi, ciepły prysznic, to też bardzo pomaga :D