2023-01-23: Rozwalone opony i nowa taktyka życiowa.

Poniedziałek akcent kładzie na dwóch tematach.

Po pierwsze, byłem na terapii i rozmawialiśmy o tym, że dużo się denerwuję podczas nocnego usypianie Idy. I o jeszcze kilku rzeczach. Podsumowanie rozmowy jest takie, że muszę zacząć trochę mniej oczekiwać od siebie, J. i Młodej, bo taka presja, jaką w tej chwili na siebie nakładam, może się dla nas źle skończyć. Także mam sobie więcej odpuszczać i ten blog może być dobrym sposobem sprawdzania, w jakim stopniu udaje mi się to postanowienie realizować.

Po drugie, wracając z terapii, wjechałem w dziurę i rozwaliłem dwa koła :)

Zresztą nie tylko ja, bo chwilę po mnie w tę samą dziurę wjechała jakaś pani i też zepsuła sobie dwa koła. Zadzwoniliśmy na policję, a po paru minutach przyjechały jeszcze dwa samochody, których właściciele rozwalili sobie w tym miejscu koła, i teraz wracali, żeby porobić zdjęcia dziury. Później dowiedziałem się, że moja siostra godzinę wcześniej też rozwaliła sobie oponę w tym samym miejscu.

Opony nie nadają się już niestety do niczego, ale mam nadzieję, że ze zdjęciami i raportem policji uda się uzyskać jakieś odszkodowanie od miasta,

2023-01-22: Zostałem obsikany w kościele i wygrałem w Neuroshimę Hexa.

Nie mam ostatnio ani za dużo czasu, ani humoru na pisanie, ale ostatnio mieliśmy bardzo fajny czas, i nie chcę o nim zapomnieć, więc niedługo na pewno jakoś spiszę co się u nas działo, albo jako wpisy z wsteczną datą (mój blog, moje zasady :P), albo w formie jakiegoś dłuższego podsumowania.

Tymczasem to, co działo się dzisiaj.

Dzień był obfitujący w zdarzenia, bo rano pojechaliśmy na Mszę do naszej starej Teofilowskiej parafii, po pierwsze po to, żeby się wyspowiadać, po drugie dlatego, że trochę tęskniliśmy za tą parafią. Byliśmy na Mszy rodzinnej, miałem więc mniejszy stres, że Młoda będzie komuś przeszkadzała. Z resztą bawiła się świetnie, nawet pomimo tego, że kiedy na początku siedziała u mnie na kolanach, poczułem ciepło, i odkryłem, że sobie srogo siknęła, mocząc naraz i swoje i moje spodnie. Na szczęście było na tyle ciepło, że wytrzymała do końca Mszy, bo nie mieliśmy zapasowych spodni. Mieliśmy podwójne szczęście, bo niedaleko mieszkają nasi przyjaciele, którzy też mają małą córeczkę, i byli nam w stanie pożyczyć suchą parę spodni :)

Po Mszy pojechaliśmy na dniobabciowodziadkowy obiad do moich dziadków i spędziliśmy tam bardzo miłe kilka godzin. Młoda świetnie się z nimi bawiła, więc mieliśmy trochę luźnego czasu, kiedy nie wchodziła nam na głowy.

Dzień zakończyliśmy długo wyczekiwaną przeze mnie grą w Neuroshimę Hexa. Graliśmy już w nią na telefonie, ale jakiś czas temu kupiliśmy wersję planszową i nie mogłem się doczekać, żeby ją wypróbować. Szczerze, chciałem w tę grę zagrać odkąd ją zobaczyłem po raz pierwszy, czyli jakieś 10 lat temu, i nigdy nie miałem okazji (poza grą przeciwko SI w wersji na telefon, ale to nie to samo). Kiedy ostatnio zobaczyłem ją na imprezie planszówkowej u przyjaciela, próbowałem namówić J., żeby ze mną zagrała, ale nie była przekonana, przez co straciłem nadzieję, że kiedykolwiek w nią zagram, bo ostatnio w większość planszówek gram tylko z nią, przed snem. Ostatecznie jednak, po grze multiplayer na telefonie, dała się namówić na zakup, i dzisiaj spełniło się moje małe, ale dające dużo radości marzenie :D

2023-01-19: Piąta rocznica pracy w Accenture.

Dzisiaj w biurze świętowałem moją piątą rocznicę pracy w Accenture :) Co prawda przypadła ona miesiąc temu, 17 grudnia, ale miałem już wtedy urlop, więc nie byłem w pracy.

Kiedy zaczynałem, mój ówczesny team leader kończył właśnie 5 lat pracy, i pamiętam, że podczas community meeting był wywołany na środek, i dostał jakąś nagrodę czy coś takiego. W tamtych czasach świętowaliśmy też awanse balonikami przywiązanymi do biurka – kiedy przychodziliśmy do pracy, widzieliśmy, że ktoś ma balonik przywiązany przy biurku przez dziewczyny z recepcji, i wiedzieliśmy, że dostał awans, i że trzeba iść i złożyć mu gratulacje. Niestety po pandemii te zwyczaje zanikły, też pewnie dlatego, że większość osób przeszła na home office i już nie wróciła. Powiedziałem o tym mojej żonie, że trochę mi smutno, że nigdy nie dostałem balonika i że nie miałem takiej imprezy, i J. powiedziała, że w takim razie ona zrobi mi imprezę. Wczoraj po mojej pracy przejąłem Młodą, a J. zrobiła mi pyszny sernik tiramisu z Thermomixa :)

Koledzy śmiali się, że wyrwałem ciasto jakiemuś chłopcu spod przedszkola, ale lekko śmieszny napis nie stał się przeszkodą do mini imprezy 😁

2023-01-17: Zainspirowało mnie pieczenie w dupie

„pieczenie w dupie dzieci” – takiego hasła szukałem dzisiaj w Google, żeby podlinkować tu pewien wpis na blogu, który przeglądałem dzisiaj, a przez który pomyślałem „AAA, też tak chcę się dobrze bawić z córką!”, powiedziałem dziewczynom, żeby się naszykowały, i kiedy tylko znalazłem wolne pół godziny w pracowym kalendarzu, zabrałem je do lasu. I dało nam to dużo radości. I dzisiaj w zasadzie więcej nie trzeba :) Dalej będą już tylko zdjęcia. A sam wpis można znaleźć tutaj (albo tutaj, gdyby oryginalny blog zdechł).

Młoda szaleje za „chalpu chlap” we wszystkich formach, od wanny aż po kałuże, ale w błotnistym środowisku zadowala się deptaniem kretowisk, które najwyraźniej podpadają według niej pod tą samą kategorię.

Na koniec Młoda popylająca po działeczce ze szczotką, którą po spacerach z dziadkiem uwielbia :)

2023-01-14: Randka w Cynamonie

Woziliśmy dzisiaj trochę rzeczy, a że Młoda została z dziadkami, to mieliśmy trochę czasu na bycie razem, i wykorzystaliśmy go na obiad w naleśnikarni Cynamon w Bełchatowie.

Jedzenie i kawa były pyszne, ale najbardziej cieszyło mnie to, że możemy sobie po prostu posiedzieć, bez telefonów, które odłożyliśmy na bok, i nawet bez gadania o bieżących sprawach i rzeczach do załatwienia. Nie pamiętam nawet wszystkiego, o czym rozmawialiśmy, ale było dużo cieszenia się sobą i swoją nawzajem obecnością.

W ostatnich dniach dużo mamy takich wieczorów, że robimy coś razem żeby nacieszyć się sobą, gramy na przykład gry planszowe, ale taka zwykła rozmowa była jednak najbardziej sycąca jeśli chodzi o relację. Bardzo fajna rzecz :)

Ostatnio graliśmy sporo we „Wsiąść do pociągu – Amsterdam”, ale J. za każdym razem mnie ogrywa, więc trochę słaba rozrywka :/

2023-01-10: Update po powrocie do pracy

Krótki update.

Od 5 stycznia wróciłem do pracy.

W międzyczasie wszyscy się pochorowaliśmy i teraz zdrowiejemy.

Jestem pod wrażeniem naszej sprawczości, bo przywiozłem z Młodą łóżeczko dla Maleństwa, a J. już je zmontowała.

Młoda śpi teraz w swoim pokoju na materacu z łóżka jednoosobowego. Jej łóżeczko będzie niedługo skręcone i wywiezione do rodziców J., żeby nie zajmowało miejsca. Chcę kupić jakieś takie płaskie łóżko, żeby materac nie leżał bezpośrednio na podłodze, ale też żeby nie miała z czego za bardzo spaść. Wszystkie te zmiany są po to, żebym mógł spać z nią, bo kiedy urodzi się Maleństwo, to pewnie Młoda będzie bardziej moim dzieckiem i tylko ja będę się nią zajmował w nocy, a nie za bardzo mam siłę ją usypiać kilka razy, kiedy ma akurat jakąś cięższą noc. Po prostu będę się kładł wtedy spać z nią w jej pokoju, żeby nie przeszkadzać J. i Maleństwu. Pierwsza noc Młodej na materacu przebiegła bardzo dobrze, do tego stopnia, że po tym, jak ją położyłem, spała bez pobudek 10 godzin, po których to sam ją obudziłem, bo musieliśmy jechać na pobranie krwii. Więc nieźle, bo ostatnie noce obfitowały w pobudki.

Poza tym gramy ostatnio sporo w Rummikub na telefonie i różne planszówki. Chcemy się nimi nacieszyć, bo po porodzie może być z tym różnie. Rummikub na telefonie ma tę zaletę, że nie trzeba rozkładać i składać planszy i szukać miejsca :p

2023-01-03: Noworoczny COVID, sprzątanie.

Dzisiaj umyłem łazienkę. Dokładnie wyszorowałem octem umywalkę, wannę, wszystkie zabawki Idy, butelki z kosmetykami i chodniczek. Jestem z tego dumny, bo mam COVID i nie chce mi się robić nic, a już zwłaszcza dbać o dom. Niekoniecznie nie mam siły, ale mi się nie chce. Cieszę się, że posprzątałem, bo daje mi to jakąś satysfakcję. W dodatku zrobiłem to przy Młodej. W zasadzie nie jest to jakoś szczególnie trudne, ale w mojej głowie dużo łatwiej jest robić jedną rzecz na raz, czyli albo sprzątać łazienkę, albo spędzać czas z Młodą. Robienie czegoś przy niej daje mi jednak dodatkową satysfakcję, bo to trochę jak takie wyzwanie – pokazuję samemu sobie, że jestem w stanie coś zrobić. Oswajam się w ten sposób odkąd Młoda jest na świecie, i pewnie będę musiał sporo czynności oswoić od nowa, kiedy pojawi się Maleństwo.

Kolejny plus sprzątania jest taki, że lepiej się czuję kiedy coś robię, a nie się lenię, chociaż często wydaje mi się, że potrzebuję dużo takiego śmieciowego czasu w internecie żeby jakoś przeżyć dzień. Po prostu kiedy zajmuję się czymś pożytecznym, mam wrażenie, że czas tak spędzony ma większy sens.

Gorzej, że często kiedy zaczynam robić więcej, więcej się też irytuję, tak generalnie, w ciągu dnia, z różnych powodów. Jest to jakiś temat do poruszenia na terapii.


Mało składny ten wpis, ale to dlatego, że jest późno, a ja dodatkowo w chorobie gorzej myślę. Ale nie szkodzi :)

2022-12-30: Ćwiczenia w zmęczeniu

Młoda dzisiaj nie spała najlepiej, od północy spała z nami, a w zasadzie najpierw przez godzinę próbowała zasnąć, więc wierciła się, wstawała i szarpała nas za włosy. Dodatkowo sami też nie położyliśmy się najwcześniej, bo rozmawialiśmy, więc jesteśmy dzisiaj oboje raczej niewyspani. Czuję się mocno zmęczony. Próbowałem się zdrzemnąć razem z Idą, ale za bardzo nie mogłem zasnąć. Wypiłem też pół kubka kawy i wydaje mi się, że to też przekłada się na zmęczenie. Wydaje mi się, że bez kawy funkcjonuję lepiej. Mimo to, udało mi się dzisiaj dość dużo zrobić. Trochę Posprzątałem dom, wymyłem toaletę, szczotkę toaletową i ten kubełek na nią (błeh…). Jestem z tego całkiem dumny. Mam jednak wrażenie, że im więcej rzeczy robię, tym bardziej robię się oschły dla moich bliskich, nie wiem z czego to wynika. Może zmęczenie, może to, że teraz jem trochę inaczej (kilka dni temu wróciłem do postu przerywanego, bo nie pasowało mi to, że w zasadzie poza godzinami snu co chwila coś jem), może chodzi o coś innego, chociaż w tym momencie nie wiem o co. Tak czy inaczej, przyjąłem to za fakt, i starałem się brać na tę moją oschłość i drażliwość poprawkę w ciągu dnia. Starałem się uśmiechać do dziewczyn i mówić, że je kocham, kiedy tylko nabierałem na tyle energii, żeby było to szczere. Chyba nie wyszło najgorzej, ale muszę jeszcze o to zapytać J. Staram się uczyć jak funkcjonować będąc zmęczonym, bo obawiam się, że z dwójką dzieciaków będziemy mieli mniej odpoczynku. Staram się do tego przygotować. Zmieniać myślenie, nastawienie i oczekiwania. W każdym razie jest dobrze i będzie dobrze, a przynajmniej w to wierzę.

2022-12-29: Msza z Domowym Kościołem. Myśli o porodzie. Lęk.

Wczoraj wieczorem byliśmy na Mszy w intencji zdrowia dzieci naszych znajomych. Było to dla mnie bardzo inspirujące doświadczenie, bo na tej Mszy zebrał się cały nasz krąg Domowego Kościoła, pomimo tego, że dowiedzieliśmy się o niej dość późno. My z J. też od razu zdecydowaliśmy się pojawić, pomimo tego, że Msza była o 18:30, więc zaraz po niej normalnie kładziemy Młodą, no i zazwyczaj udawało nam się znaleźć jakieś wymówki. Tym razem faktycznie się nam udało, co było dla mnie świadectwem jedności naszej wspólnoty, która razem się modli i wspiera, kiedy coś się dzieje.


Dzisiejszy wieczór spędziliśmy za to u naszych innych przyjaciół. Ona jest doulą, jest też w ciąży, więc rozmowa szybko zeszła na tematy okołoporodowe i dziecięce. Dało mi to dużo myśli i pomysłów, na przykład czy chcielibyśmy mieć własną położną podczas porodu. Coraz więcej też zastanawiam się nad tym, jak będzie wyglądało nasze życie z dwójką dzieci. J. będzie pewnie potrzebowała więcej pomocy, więc zapewne będę musiał więcej siedzieć na home office. Już teraz zaczynam się martwić jak to udźwignę psychicznie, z dwójką krzyczących dzieci za ścianą. Mam nadzieję, że uda się nam znaleźć jakąś opiekunkę, która będzie mogła trochę pomóc J., bo na ten moment nie wyobrażam sobie jak by to miało działać. Podczas pracy nie pomogę jej tak czy siak, a po pracy mogę być już dodatkowo wykończony zamartwianiem się tym, że nie jestem w stanie im pomóc, i że nie jestem w stanie skupić się na pracy. Trzeba będzie pomyśleć nad czymś innym. I może się pomodlić. Może przyda mi się mniej martwiące się podejście.

Rozmawialiśmy też o innych tematach, czasami ciężkich. Im bardziej się martwię, tym bardziej świat wydaje mi się pełen zagrożeń i cierpienia, i tym bardziej zaczynam się zamartwiać i myśleć o tym, czy sprowadzając dzieci na ten świat, nie robię im krzywdy. Wydaje mi się to w jakiś sposób chore. Ludzie rodzą się i umierają od tysięcy lat. Być może w naszym społeczeństwie, które zwraca uwagę na coraz to subtelniejsze emocje, stajemy się coraz mniej odporni na te bardzo silne. W chrześcijaństwie mówi się o miłości, która usuwa lęk. I w ogóle o tym, żeby się nie lękać. Może muszę bardziej tutaj zgłębić temat? Ale jak to faktycznie wcielić w życie? Jak zamienić teorię na praktykę? Czy mogę się jakoś przygotować na to, co ma być? Chociażby właśnie przez zmianę nastawienia? Czy to kwestia modlitwy? Jak tak, to jakiej?

2022-12-28: Dalszy ciąg zmęczenia i drażliwości

Pomimo dalszego zmęczenia, stwierdziłem, że będę się starał działać energicznie. Nie wiem czy to dobry pomysł, ale kiedy jestem niewyspany, to łatwiej się irytuję, a kiedy się irytuję, to nagle mam dużo energii, która chce być wykorzystana w jakiś agresywny sposób. Niekoniecznie zawsze mam szansę iść coś poćwiczyć, zwłaszcza, że raczej nie przepadam za ćwiczeniami w domu, pomyślałem więc, że może uda mi się wylądować tę energię, robiąc to, co normalnie robię w ciągu dnia, tyle że z zapałem i energią.