2022-12-27: Zmęczenie jakieś dziwne, bo jest energia, ale i irytacja. I nasza trzecia rocznica.

Dzisiaj wstawałem do Młodej 5 razy w nocy, ale pomimo tego wystąpił jakiś błąd w Matrixie, i po 7 wstałem wyspany, z czego się bardzo cieszę. Tak czy siak się łatwiej irytuję, więc ten element został, ale jak coś zjadłem I wypiłem herbatkę (English Breakfast Tea od TET – nic dla smakoszy, ale mi pasuje), dostałem dużą dawkę energii, dodatkowo napędzaną tym, że w kuchni mieliśmy okropny syf, więc dostałem dużą dawkę agresywnej energii, którą ukierunkowałem na sprzątanie. Wyrzuciłem pudełka i papiery po prezentach, posegregowałem szafki, poodkładałem wszystko na miejsce, odkurzyłem i umyłem podłogi. I zacząłem szorować drzwi szafek, bo też już były brudne, i mnie to wkurzało. Wciąż nie wiem jak to robić, żeby mieć większy porządek i czystość na bieżąco, bo po pracy mam mało energii i czasu na cokolwiek, a chcę jeszcze pobawić się z Młodą, z resztą ona też tego chce. Ale bardzo mi się podoba, kiedy jest u nas czysto w mieszkaniu.
Może dobrym pomysłem byłoby zaczęcie od odkładania telefonu na bok, żebym nie marnował na nim tyle czasu w każdej przerwie, która tylko się nadarzy. Mózg lepiej działa, kiedy da mu się czasem popracować na jałowych obrotach.


Młodej tymczasem pokręciło się w głowie, i mówi do swojej mamy po imieniu. Na ten moment próby przywrócenia słowa „mama” okazują się bezskuteczne.


A tak w ogóle to mamy dzisiaj trzecią rocznicę początku naszego związku, czyli dokładnie 3 lata temu pocałowałem J. po raz pierwszy :)

2022-12-24: J. ratuje Święta

Tegoroczna wigilia była całkiem spokojna, rodzina i obfita w śmiech. I bez pretensji i narzekań. I z pasterką. I bardzo się tym cieszę.


Mój pomysł na niemarudzenie był w pewnym momencie zawieszony na włosku, bo noc była ciężka – Młoda budziła się kilka razy, a ja byłem jakoś wyjątkowo wrażliwy, przez co strasznie się irytowałem, a później nie mogłem zasnąć. Miałem już w głowie, że dzisiejszy dzień będzie nerwowy, że będę zmęczony i zirytowany, że pewnie będę przez to niemiły i w jakiś sposób spowoduję, że kolacja wigilijna będzie do kitu. Uratowała mnie żona, która zobaczyła jak się czuję, i rano od razu powiedziała, że zajmie się trochę Młodą, żebym mógł odespać. Od razu zrobiło mi się głupio, że się tak denerwowałem. I tak J. uratowała Święta :)


Z takich przemyśleń świątecznych, to mam kilka pomysłów, które może zrealizuję – napisanie jakoś historii mojego życia, historii mojej wiary. Trochę mi się sprawy związane z Bogiem reorganizują w głowie i myślę, że może takie spojrzenie w tył na moje życie może mi pomóc zobaczyć, gdzie teraz się znajduję.

2022-12-23: Kartki świąteczne. Antykruchość.

Dzisiaj dzień pisania i wysyłania kartek świątecznych. Wyślemy w tym roku cztery. Dość późno, i na pewno nie dojdą na święta, ale nie bardzo się tym przejmuję. Dojdą prędzej czy później, a jak to będzie nawet za tydzień, to po prostu przedłużą radość Świąt. W przyszłym roku chciałbym ich wysłać więcej, i może własnej roboty. Moi rodzice mieli całą torbę kartek, które dostali kiedyś z różnych okazji, chociaż nie pamiętam, czy sami wysyłali kartki. Ale podoba mi się ten koncept, ten pomysł, zwłaszcza, jeśli w kartce wpisze się coś więcej niż życzenia, na przykład krótki liścik. Robi się z tego coś cennego i osobistego, a nie ma już dużo takich rzeczy w przesyconym technologią świecie. Pisanie takiego liściku daje mi poczucie obcowania ze światem świętym światem głębokich relacji, w których dba się o takie gesty.


Czytam sobie, a raczej słucham „Antykruchość” i staram się znaleźć sposoby włączenia tej wiedzy w moje życie. Antykruchość to taki system, któremu zmiany, zamiast szkodzić (jak systemom kruchym), pomagają. Kruche systemy są nieodporne na tzw. czarne łabędzie, czyli wydarzenia rzadkie, ale o dużych konsekwencjach, które że względu na swoją małą prawdopodobność, nie dają się przewidzieć, i uwzględnić w modelu ryzyka.


W jakiś sposób te ostatnie kilka dni przygotowania do Świąt jest „antykruche”. Jest dużo do zrobienia, jest chaos, ale przyjęte przez nas, a przynajmniej beze mnie, beztroskie podejście, owocuje tym, że jest bardzo mało nerwów, a tymczasem udało się zrobić wszystko, co mieliśmy zrobić. Bardzo dziwne. Ale daje też nadzieję na przyszłość. Niedługo będziemy mieli dwójkę domagających się uwagi dzieci. Dwukrotnie większy chaos niż do tej pory. Zastanawiałem się, jak rodzice, którzy mają jeszcze więcej dzieci, radzą sobie z ogarnianiem życia… I skąd czerpią jakąś radość, albo wolę, żeby mieć tych dzieci więcej. Przecież kiedy jest więcej, to jest też ciężej. Więcej przejmowania się. Ale może kluczem jest właśnie przejmować się mniej. Może zamiast organizacji i mikrozarządzania, trzeba jakoś zaadaptować chaos, i go wykorzystać.
Albo może z tym brakiem nerwów świątecznych bredzę, bo większość stresu przyjęła na siebie J. Muszę się jej o to zapytać.

2022-12-20: „Cieść”

Wspomnienie do zapamiętania z dzisiaj to moment, kiedy Młoda na placu zabaw w Galerii Łódzkiej bała się podejść do innych dzieci, więc poszedłem z nią za rękę, a później powiedziałem, żeby powiedziała do nich „cześć”. Młoda uśmiechnęła się i powiedziała „cieść”, na co odpowiedziała jedna z dziewczynek. Od tej chwili Młoda była już zadowolona i bawiła się swobodniej.

Cieszę się z tego, bo zależy mi na tym, żeby umiała nawiązywać kontakty z innymi dziećmi :)

2022-12-15: Całkiem miły dzień

Nadszedł ten dzień, kiedy nie narzekam, nie rozmyślam, tylko po prostu dziękuję :)

Dzisiaj, pomimo tego, że dzień pracy był dość zabiegany, i kompletnie nie miałem siły ani ochoty się zająć czymś dobrym, J. z resztą też nie, zdecydowaliśmy się jednak zapytać naszych znajomych, czy chcą się z nami spotkać, coby samemu w domu nie siedzieć. I żeśmy się spotkali, i brak energii szybko zmienił się w radość ze spotkania :)

I za to jestem bardzo wdzięczny :)

2022-12-14: Zamuła w mózgu

Dni, których bardziej nie lubię, to takie, kiedy mam taką zamułę w mózgu, że ledwie wiem, co się wokół mnie dzieje. Coś tam robię, ale powoli, i ciężko jest mi się skupić. Najgorsze jest to, że kompletnie nie mam pomysłu, jak sobie z tym radzić. Może trochę zmiany kontekstu i wysiłku by pomogło, ale nie zawsze mogę sobie na to w danej chwili pozwolić. Może profilaktyka byłaby lepsza. Wydaje mi się, że w zapobieganiu pomaga m. in.:

  • Wysiłek fizyczny, może być rano, może być wieczorem (ale wtedy nie mam efektów w pracy).
  • Mniej korzystania z telefonu i innych rozpraszaczy.
  • Zimny prysznic. W sumie ciepły też może być, ale to zależy od pory dnia i tego, jak ogólnie się czuję.
  • Blokowanie sobie czasu pracy, np. przez ustawienie sobie trybu „nie przeszkadzać”.
  • Robienie przerw. Zwłaszcza w domu mam z tym problem, bo jakoś głupio mi tak zrobić sobie kawę i ją pić 10 minut, kiedy w pokoju obok J. bawi się z Młodą, ale bawienie się z nimi nie pomogłoby mi aż tak — to byłoby jak przechodzenie z jednego hałasu w drugi. A taka przerwa, 10 minut, kiedy tylko piję kawę i czytam książkę (albo nie robię nic — w każdym razie nie gapię się w telefon), bardzo dużo mi daje. Myślę, że to przede wszystkim efekt psychologiczny, że tak sprężam się w sobie, i później mogę już się skupić na pracy.

Dużo mam problemu z odpoczywaniem w domu. Myślę, że jest to coś, co wyniosłem z mojej rodziny. Mam poczucie winy, kiedy odpoczywam. Zwłaszcza kiedy ktoś coś robi obok. Nawet jeśli to miałoby mi poprawić moją ogólną produktywność. Wyobrażam sobie, że wszyscy myślą, że się lenię. Ale o tym może więcej kiedy indziej. Już z resztą trochę o tym pisałem we wpisie „O tym, jak okazało się, że jednak nie jestem robotem„. Mam tutaj trochę mentalność niewolnika. Jeśli ktoś obok mnie pracuje, to nie mogę robić przerwy, nawet jeśli mam taką potrzebę, i pomogłaby mi ona w pracy. Staram się to zmienić i mniej się przejmować tym, co pomyślą inni, albo w jaki sposób mogą mnie skrytykować. Zwłaszcza że zazwyczaj mnie nie krytykują. Lęki z dzieciństwa nie zawsze sprawdzają się na szczęście w dorosłości.

Swoją drogą pisanie dziennika albo bloga też mi pomaga ;)


Jeszcze update z wieczora – dzięki Kochanie za to, że zajęłaś się Młodą i mogłem wziąć długi, ciepły prysznic, to też bardzo pomaga :D

2022-12-12: „Musi być dobrze”

Dzisiaj wspomnienie rozmowy z zeszłego tygodnia, która dość mocno zapadła mi w pamięć. Byłem w biurze i po raz pierwszy od paru miesięcy albo lat (COVID) spotkałem panią sprzątającą, która zawsze miała dyżur po południu, i którą czasem widziałem przed wyjściem. Czasem zagadaliśmy coś do siebie i tym razem też tak było. Opowiedziałem trochę co u mnie, pochwaliłem się, że urodziła mi się córeczka i że mam drugie maleństwo w drodze, ona opowiedziała mi o swoich wnukach. Powiedziałem też, że trochę się martwię, jak to będzie, kiedy będziemy już mieli dwójkę dzieci, którymi trzeba będzie się zająć. I na to ta kochana pani odpowiedziała, że „będzie dobrze, musi być dobrze”. I jakoś zeszło ze mnie napięcie i zmartwienie. Pojawiła się za to myśl, że faktycznie — co by nie było, to będzie dobrze. Nie mam wpływu na to, co niezależne ode mnie, ale nie ma takiej opcji, żeby było źle, dopóki się nie poddam.

Tym bardziej potrzebuję się trzymać tej myśli teraz, kiedy martwimy się z J., że być może będzie musiała pójść do szpitala na święta :(

2022-12-10: Hybrid Calisthenics i chęć do życia

Miałem taki okres w moim życiu, że wstawałem rano, brałem zimny prysznic, potem ćwiczyłem, szedłem do pracy, i tak codziennie. Czasami kolejność się zmieniała, najpierw była praca (ewentualnie długa modlitwa, czy medytacja wcześniej), potem praca, potem siłownia, zimny prysznic i sauna. To był taki fajny okres w moim życiu, że wydawało mi się, że w sumie wszystko mam obcykane. Cały czas był we mnie taki niepokój, który mnie pchał na przód, który mówił, że jest coś więcej, ale on był dość pozywyny, pchał mnie do zmiany. Czułem też jednak lęk, który jest we mnie do teraz, że to wszystko, co robię, jest nic nie warte.

Od tamtego czasu sporo się zmieniło w moim życiu. Ożeniłem się, urodziła się nam Młoda, czekamy na kolejne maleństwo. To, co miałem już poukładane, daje teraz owoce, ale jednocześnie okazało się, że przybyło sporo rzeczy, które muszę dopiero uporządkować – życie małżeńskie, rodzinne, nowe obowiązki. Cały czas jeszcze się w tym gubię, a moja tendencja do widzenia głównie własnych błędów, braków i słabości, nie pomaga, rodzi raczej beznadzieję i pesymizm. Dużo się martwię. Myślę, że przez to duża część moich dni zmienia tryb „życie” na „przeżycie”. Cieszę się, kiedy dzień się już kończy, a jednocześnie mam wyrzuty sumienia, że powinienem się cieszyć; że wszystko jest dobrze.

Wczoraj miałem jeden z takich cięższych dni. Rano lekarz, później praca, w której starałem się zrobić jak najwięcej. Do tego jakieś inne napięcia. Wieczorem byłem bardzo rozbity. Czułem, że potrzebuję jakoś rozładować tę energię, chciałem pojechać na siłownię, trochę wyjść z domu i zmienić kontekst, ale myślałem sobie, że powinienem spędzić czas z dziewczynami, a tak to wrócę dopiero na usypianie. Pomogła mi J., która powiedziała, żebym pojechał. Wysiłek pozwolił mi pozbyć się męczących myśli i napięcia. Dzisiaj zacząłem się zastanawiać, jak mógłbym ćwiczyć częściej. Chciałbym mieć lepszą kondycję ze względu na zdrowie i fizyczne i psychiczne, i na dzieciaki – myślę, że jeśli sam będę żył zdrowo, to będę mógł je też tego nauczyć. Przypomniałem sobie o gościu prowadzącym kanał Hybrid Calisthenics. Zawsze podobało mi się jego pozytywne nastawienie i autentyczność. Chcę obejrzeć trochę jego filmików i zacząć wdrażać jakiś regularny wysiłek do mojego życia. Ale nie o tym. Na swoim kanale ma też między innymi filmik o zimnych prysznicach. Obejrzałem początek i zacząłem się zastanawiać, jak wyglądałoby moje życie, gdybym zaczynał dzień od zimnego prysznicu. Tak aktywnie. Nie jako tortury, ale jako zdrowego rozbudzenia się, zastrzyku energii i pobudzenia, którego bym chciał, żeby od razu zacząć żyć. Jak by to mogło zmienić moje myślenie, gdybym wkładał w życie więcej energii, i żył bardziej pozytywnie. Gdybym nie poddawał się biernie rytmowi dnia, kończąc wieczór wyczerpaniem, chęcią tylko i wyłącznie leżenia na łóżku i odpoczynku przed kolejnym dniem wypełnionym rzeczami, których nie chcę robić, tylko proaktywnie stawiał czoła wyzwaniom, które przede mną stoją, przykładając się do nich nawet wtedy, kiedy sytuacja mnie nie zmusza. Może byłbym bardziej zdrowy i zadowolony z mojego życia? Chcę tego spróbować.